🦙 Mąż Chce Rozwodu Bo Go Zdradziłam
Jakkolwiek popularne stały się dzisiaj rozwody, nie jest to coś, o co modliłaby się każda kobieta. Oto kilka rzeczy, które możesz zrobić, jeśli twój mąż chce rozwodu. Wniosek. Mając do czynienia z możliwością rozwodu, nie chcesz zmuszać Cię do działania i rozpoczynania zmian w swoim związku na lepsze.
Ty mówisz pas. Bo mąż zażądał rozwodu. Ok. Tylko czy nie za szybko podpisujesz akt kapitulacji? Przeczytaj może sobie fazy po zdradzie. Może coś do Ciebie z tego dotrze i zrozumiesz, co się dzieje z Twoim mężem. Bo on jeszcze się nie zdołał wygrzebać z pierwszego etapu. Znasz moje podejście do zdrady ale mimo to trzymam za Was
Mąż ze nie chce ze mną współżyć bo go zdradziłam. Czy może żądać rozwodu? Witam serdecznie. Z mężem jesteśmy ponad rok po ślubie. Od dłuższego czasu to było jeszcze przed ślubem mój mąż unikał ze mną kontaktów seksualnych. Myślałam,że wynika to z przemęczenia itd lecz trwało to ponad pół roku.
Wiek: 40+. Odp: Zdradziłam i nie chce przestac. Może nie tak dokładnie jak Ty ale owszem - byłam w takiej sytuacji. Tylko że mi taka sytuacja (sama chęć zdradzenie bez finału) uświadomiła czym jest a raczej teraz już było moje małżeństwo. Rozwiodłam się nie dla nowego związku bo go nie było i nie ma.
Mój mąż cały czas dużo pracował. Myślałam, że dobrze nam się powodzi i że tak będzie zawsze. Ale po pięciu latach takiego życia małżonek powiedział mi, że go nudzę i stałam się nieciekawa. Teraz chce rozwodu, bo jest pół roku w związku z młodą, piękną i zadbaną kobietą. A ja nie chcę rozwodu.
Odp: Mąż jest przekonany,że go zdradzam.Jak przekonać go,że nie ma racji. Wiem,że mną zawładną i zrobił prawdziwe pranie mózgu.Tak mnie opanował,że żyłam jego życiem i jego teoriami patrząc przerażona co dziś wymyśli i co mi zarzuci tym razem.Jakieś pół roku temu postawiłam się ale szybko stłumił mój bunt.Mówi,że
Mój mąż chce rozwodu z orzeczeniem o mojej winie, gdyż go zdradziłam wielokrotnie. Ma na to dowody i nie zamierzam się tego wypierać, gdyż nadal pozostaje z tym mężczyzną w związku. Z mężem byliśmy cały 1 raz u psychologa, on jest skrajnym introwertykiem, ja skrajnym ekstrawertykiem.
Przejeżdżając obok mojej ulubionej kafejki, postanowiłam po raz ostatni wypić cappuccino. Usiadłam przy swoim stałym stoliku. Kelnerka Iga bez pytania przyniosła kawę i rogalik. To takie niezwykłe uczucie mieć swoje miejsce, być wśród ludzi, którym nie trzeba tłumaczyć, czego się chce, bo oni to wiedzą. Bo ich obchodzimy.
Chodziło o zdradę i wybaczanie. Jedna z nich zapytała, co ma robić, bo mąż ją zdradził, a że bardzo go kocha, to chce dać mu szansę. Nie pisała, żeby małżonek jakoś szczególnie się kajał czy też o nią zabiegał. Po prostu romans się wydał, on spławił kochankę i potulnie siedzi w domu. Mają wspólne dzieci, ona jest
ExfNn. Jestem 7 lat po ślubie. Ze związku z mężem mam dwójkę nieletnich dzieci. Chcę się z mężem rozwieść, ponieważ go nie kocham. Uczucie z mojej strony wygasło, ponieważ oddaliliśmy się od siebie. Spowodowane jest to jego pracą. Pół miesiąca przebywa poza domem. Przez ten okres jestem sama bez żadnego wsparcia. Sama zajmuję się dziećmi, domem i chodzę do pracy. Nawet większość świąt spędzam sama z dziećmi, bo go nie ma. Po czterech latach pożycia zaczęły się między nami konflikty, nie potrafimy ze sobą rozmawiać i wspólnie rozwiązywać problemów. Od trzech lat nie mamy kontaktów cielesnych. Ja po prostu nie potrafię być z kimś kogo nie kocham. Nigdy nie zdradziłam męża w sposób fizyczny. Dwa tygodnie temu mój mąż powiedział, że zgadza się na rozwód bez orzekania o winie. Teraz po rozmowie z bliskimi oznajmił mi, że on na rozwód się nie zgadza i nie da mi go. Powiedział, że może żyć w nieszczęśliwym związku, ale dla dobra dzieci się nie rozwiedzie. Ja tego rozwodu bardzo chcę, bo ja nie umiem tak żyć, jak żyję do tej pory. Czy faktycznie mogę tego rozwodu nie dostać? Przecież ja go nie kocham i nie współżyjemy ze sobą, my nawet razem nie śpimy. Kocham swoje dzieci i nie chcę w żaden sposób ograniczać im kontaktów z ojcem, a on o to się najbardziej boi, że mu zabiorę dzieci i nie będę pozwalała na zrozumiałe co piszesz ale nie mogę się oprzeć wrażeniu,że małżeństwo pojmujesz jedynie jako zaspokajanie swoich potrzeb materialnych, cielesnych, mam wrażenie,że w ogóle nie interesuje cię czego chce mąż, czego chcą dzieci, liczysz się tylko ty, myślisz,że małżeństwo to wielka miłość, niestety tak nie jest, wielka miłość trwa chwile, a potem jest normalne życie, gdyby ludzie chcieli się rozwodzić z powodu braku wielkiej miłości w związku to chyba każde małżeństwo musiałoby być po krótszym albo dłuższym czasie chcesz mieć mężów ? bez końca ? bo za każdym razem odkryjesz,że wielka miłość przemija i zostaje normalne życie ? a na końcu wrócisz do tego pierwszego męża bo się okaże że z nim było umieć żyć ze sobą nie tylko wtedy gdy jest wielka miłość tylko na codzień mąż przebywa poza domem to chyba po to,żeby zarobić pieniądze, utrzymać dom, jak się domyślam ciebie też, więc nie rozumiem co to za zarzut,że ktoś pracuje poza domem,żeby utrzymać ten dom gdy to pewnie ty bierzesz kase z konta, przesiadujesz w domu, nudzisz się i nie doceniasz tego,że on pracuje w dodatku poza domem, jeśli myślisz,że praca poza domem jest fajna to sama spróbój i przekonaj się jak to tego co tu napisałaś mam wrażenie,że to ty nie chcesz się z nim dogadać tylko chcesz rozwodu bo wymyśliłaś sobie nową wielką jeśli uraziłem ale naprawde nie mogę się oprzeć wrażeniu,że jesteś egoistką i,że dla ciebie liczą się tylko twoje potrzeby i nikogo innego, jakbyś chciała powiedzieć "związek to ja", no ale tak nie to nie bajka jak ci się wydawało.
fot. Adobe Stock, gstockstudio Poznaliśmy się w pracy. On był szefem w firmie, w której znalazłam pierwszą posadę. Choć starszy ode mnie o 20 lat, od razu wpadł mi w oko. Przystojny, szarmancki, stateczny. Zakochałam się jak wariatka. Nie ukrywam, że to ja pierwsza zastawiłam na niego sidła, a on bardzo szybko w nie wpadł. Pięć lat temu wzięliśmy ślub. Wtedy wydawało mi się, że razem będzie nam jak w bajce… I było, aż do ubiegłego roku. W maju mąż skończył 50 lat. Z tej okazji zrobił badania i poszedł do lekarza. Ot, po prostu stwierdził, że większość życia za nim, więc powinien wreszcie zacząć dbać o zdrowie. Wrócił wyraźnie przybity. – Wiesz, mam kłopoty z ciśnieniem – powiedział, kładąc na stole leki. – Czy to coś poważnego? – zapytałam zaniepokojona, bo zawsze był zdrowy. Do tej pory nigdy na nic się nie skarżył. Wręcz przeciwnie, powtarzał, że przy takiej żonie jak ja, czuje się przynajmniej15 lat młodszy i starość go nie dopadnie. – Lekarz powiedział, że to normalne w moim wieku – wzruszył ramionami. – Po pięćdziesiątce faceci zaczynają się po prostu sypać. Takie jest życie. – Inni może tak, ale ty na pewno nie. I zaraz mi to udowodnisz – odparłam zalotnie, przytulając się do niego. Ale on odepchnął mnie delikatnie. – Daj spokój, kochanie, teraz muszę się oszczędzać – odparł, pocałował mnie w czoło i rozsiadł się przed telewizorem.– Zrobisz mi herbatki? Muszę połknąć tabletki – poprosił jak gdyby nigdy nic. Kochaliśmy się najwyżej 3 razy w miesiącu… Byłam zaskoczona i bardzo, bardzo zawiedziona. Jakiej herbatki? Normalnie w takiej sytuacji Mariusz brał mnie w ramiona i rzucał na łóżko. Uwielbialiśmy się kochać. Robiliśmy to tak często, jak tylko się dało. W zasadzie codziennie. Mąż był w tych sprawach prawdziwym mistrzem. Wiedział, czego potrzebuję, i potrafił mi to dać. Po seksie z nim czułam się naprawdę wspaniale. Odprężona, zrelaksowana, a jednocześnie pełna energii. Słowem chciało mi się żyć! Na początku myślałam, że to była wyjątkowa sytuacja. Że mąż jak każdy facet, po prostu przestraszył się słów lekarza i dlatego postanowił o siebie zadbać. Byłam jednak pewna, że po kilku dniach mu się to znudzi. Ciśnienie się unormuje i nasze życie erotyczne wróci do normy. Nic z tego. Mariusz stał się wstrzemięźliwy w tych sprawach. Kochał się ze mną coraz rzadziej i coraz krócej. A kiedy raz nie stanął na wysokości zadania, zaczął unikać zbliżeń jak ognia. Nie pomogły tłumaczenia, że to przecież nic takiego i każdemu się może zdarzyć. Zaciął się i już. Próbowałam zachęcić go do działania. Zakładałam seksowną bieliznę, rozstawiałam nastrojowe świece w sypialni. Wymyślałam nowe sypialniane sztuczki. Niewiele to pomagało. Mariusz zazwyczaj patrzył na mnie czule, kładł się koło mnie, przytulał na chwilkę, a potem po prostu zasypiał. Doszło do tego, że kochaliśmy się zaledwie 2–3 razy w miesiącu. Dla mnie było to zdecydowanie za mało. Niedawno skończyłam 30 lat i potrzebowałam seksu prawie tak samo jak powietrza. Gdy mi go zabrakło, poczułam jak narasta we mnie napięcie, z którym nie potrafiłam sobie poradzić. Kiedy mówiłam o tym Mariuszowi, tylko uśmiechał się przepraszająco. – Kochanie, wyszłaś za starszego pana. Już nie jestem taki sprawny jak kiedyś. Musisz się z tym pogodzić – twierdził. – To może pójdziemy razem do seksuologa? Medycyna na pewno potrafi sobie z tym poradzić – zachęcałam go. Ale mój mąż nie chciał nawet o tym słyszeć. Kompletnie ignorował moje prośby. – Skończmy wreszcie ten temat! Naprawdę nie mam już takiej ochoty na seks jak kiedyś – odpowiadał zniecierpliwiony. Cierpiałam Trudno mi wyrazić, jak bardzo. Było mi przykro, że Mariusz myśli tylko o sobie. Z babskich plotek wiedziałam, że inni mężowie starają się zawsze stanąć na wysokości zadania. A jak im nie wychodzi, idą po poradę do specjalisty. Nie rozumiałam, dlaczego Mariusz nie chce tego zrobić. Byłam coraz bardziej rozdrażniona, nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca. Chwilami żałowałam, że w ogóle za niego wyszłam. – Nie masz wyjścia, musisz znaleźć sobie kochanka, inaczej pękniesz – radziły mi dobrodusznie dziewczyny. Zaczęłam więc wchodzić na portale randkowe. Na początku tylko z ciekawości. Ale w głębi duszy chyba już wtedy planowałam znaleźć sobie partnera, który zaspokoi moje potrzeby. Flirtowałam wirtualnie z wieloma mężczyznami. I nawet mi się to podobało. Ale gdy tylko któryś chciał się ze mną umówić, natychmiast się wycofywałam. Bardzo kochałam męża, nie miałam odwagi tak po prostu iść z kimś obcym do łóżka. Sądziłam, że mimo wszystko powinnam być wierną żoną. Przecież obiecywałam to w dniu ślubu. I pewnie bym taką pozostała, gdyby nie… zwykły przypadek. Naprawdę chciałam tylko pogadać przy kawie To było tuż po Nowym Roku. Mąż wyjechał akurat na na dwa dni na jakieś spotkanie biznesowe. Przyjechałam do pracy samochodem. Przez cały dzień padał śnieg i na ulicach potworzyły się olbrzymie zaspy. Po południu za nic w świecie nie mogłam wyjechać z parkingu. Kiedy po raz kolejny bezskutecznie próbowałam pokonać śnieżną pryzmę, obok mojego samochodu zatrzymała się potężna terenówka. Za kierownicą siedział Adam. Znaliśmy się z widzenia, jego firma miała siedzibę na tym samym piętrze, co moja. Czasem spotykaliśmy się w kuchni przy kawie i zamienialiśmy kilka słów. – To bez sensu, będziesz się męczyć do rana, a i tak nie wyjedziesz – stwierdził, patrząc na moje manewry. – Chyba tak... Spróbuję wezwać taksówkę – odparłam zrezygnowana. – W taką pogodę? Przyjedzie pewnie za trzy godziny. Zamykaj samochód i wsiadaj. Podwiozę cię – zaproponował. Zgodziłam się. Adam miał rację – na taksówkę nie było żadnych szans, a na kilkunastokilometrowy spacer w czasie śnieżnej zawieruchy nie miałam ochoty. Jechaliśmy w korkach ponad godzinę. Przez całą drogę rozmawialiśmy. Adam okazał się miłym i bardzo dowcipnym facetem. Kiedy wreszcie dotarliśmy pod mój dom, uświadomiłam sobie, że nie chcę się z nim jeszcze rozstawać. Miałam ochotę poznać go bliżej. Tym bardziej że czekał na mnie tylko pusty dom. – Może wejdziesz na kawę i przeczekasz największe korki? – zapytałam. – To świetny pomysł, dzięki – odparł i poszedł za mną do mieszkania. Przysięgam, w tym zaproszeniu nie było żadnych podtekstów. Naprawdę myślałam, że po prostu wypijemy kawę i jeszcze chwilę pogadamy. Ale po wejściu do domu nie włączyłam nawet czajnika. Nie zdążyłam. Gdy tylko zamknęły się za nami drzwi, Adam oparł mnie o ścianę i zaczął całować. Poczułam rosnące podniecenie. Nie potrafiłam się opanować. Zaczęłam rozpinać jego koszulę. Po chwili nasze ubrania leżały na podłodze. To był wspaniały, szalony seks. Dziki, gwałtowny, gorący. Po wszystkim długo nie mogłam dojść do siebie. Było mi naprawdę cudownie. Wreszcie poczułam się spełniona, rozładowałam to nieznośne, narastające we mnie napięcie. Widziałam, że Adam też jest zachwycony. – Ale jazda! Dawno czegoś takiego nie przeżyłem. Mam nadzieję, że kiedyś to powtórzymy – powiedział z uśmiechem. – Okej, ale ustalmy zasady. Żadnych zobowiązań. Kocham męża, nie chcę go stracić. Wszystko musi zostać między nami – odparłam natychmiast. – W porządku, to dobry układ. Ja też mam rodzinę – skinął głową. Spotykaliśmy się przez cztery miesiące U mnie, u niego, w hotelu. Przed pracą, po, kiedy tylko znaleźliśmy wolną chwilę. Kochaliśmy się do utraty tchu, a potem każde z nas szło w swoją stronę. Ja do Mariusza, on do żony i dzieci. Nie łączyło nas żadne uczucie, nie myśleliśmy o porzuceniu swoich partnerów. To był tylko seks, który dawał nam wiele radości i satysfakcji. Myślałam, że nasza tajemnica się nie wyda, a spotkania będą się ciągnąć, dopóki nam się nie znudzi. Przecież bardzo uważaliśmy. Niestety, mieliśmy pecha… To było w piątek. Wróciłam do domu po gorącym seksie z Adamem. Jak zawsze szczęśliwa, spełniona. Myślałam, że męża nie będzie i zdążę troszkę ochłonąć i przygotować kolację. Lecz on już czekał. – Gdzie byłaś? – zapytał, gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania. – U koleżanki – odparłam beztrosko, bo zwykle to mu wystarczało. – Ta koleżanka bardzo przypomina faceta – powiedział i rzucił na stół plik zdjęć, na których widać było Adama i mnie. Przed wejściem do hotelu, pod naszym domem, pod jego blokiem. Widać było, że łączy nas pewna zażyłość. Na jednej z fotografii nawet się całowaliśmy. Mąż najwyraźniej wynajął detektywa, który śledził i dokumentował każdy nasz krok. – To nic takiego... – chciałam mu wytłumaczyć, ale natychmiast mi przerwał. – Zamknij się! Ktoś mi powiedział, że mnie zdradzasz. Nie wierzyłem, ale zdjęcia nie kłamią. Jesteś zwykłą zdzirą, chcę rozwodu – wycedził przez zęby i spojrzał na mnie z prawdziwą nienawiścią. Pewnie pomyślicie, że wtedy zaczęłam go przepraszać, błagać na kolanach o wybaczenie. Albo wypierać się wszystkiego. Nic z tego. Wkurzyłam się na Mariusza. Jak nigdy dotąd. Nie potrafiłam zrozumieć, jakim prawem mówi do mnie w ten sposób. Przecież nawet nie próbował się dowiedzieć, dlaczego to zrobiłam, nie chciał mnie wysłuchać. To jego wina! – Dlaczego jestem zdzi**? Tak, poszłam do łóżka z innym facetem. A jakie miałam inne wyjście? Jesteś pieprzonym egoistą. Uznałeś, że skoro ty nie masz ochoty na seks, to ja też powinnam z niego zrezygnować. A niby dlaczego? Jestem młodą kobietą, mam swoje potrzeby. Nie potrafię żyć jak mniszka. Nieraz ci o tym mówiłam... – zaatakowałam go. – Nie do wiary, może jeszcze powiesz, że to wszystko moja wina? – spytał, zupełnie jakby czytał mi w myślach. – Oczywiście, gdybyś pomyślał też o mnie, a nie tylko o sobie, postarał się, poszedł do seksuologa, nigdy by do tego nie doszło. Czy to naprawdę tak trudno zrozumieć? – dopytywałam się, lecz moje argumenty chyba do niego nie trafiały. – Zachowujesz się jak suka z cieczką. Wszystko ci jedno, jaki pies do ciebie podbiegnie. Byleby tylko zrobił swoje – odparł. Nie wiem już, co robić. Wciąż kocham Mariusza Od tamtego czasu minęły dwa miesiące. Mariusz nie zmienił zdania. Nadal chce rozwodu. Podobno był już nawet u adwokata, by uzgodnić szczegóły. Próbowałam go ułagodzić, jeszcze raz wytłumaczyć, że z Adamem nic mnie nie łączyło, że seks bez miłości to przecież nie zdrada. Ale on uparcie trwa przy swoim. Sama już nie wiem, co robić. Walczyć o nasz związek, czy zgodzić się na rozstanie? Bo choć bardzo kocham męża, nie jestem pewna czy będę w stanie dochować mu wierności. Przecież moje potrzeby nie znikną... Czytaj także:„Moja córka prawie zagłodziła się przez jakąś sektę. Tygodniami jadła tylko indyjski chleb i piła wodꔄJestem szykanowany przez polskie sądy. Nie mogę zająć się córką, mimo że zrobię to lepiej niż moja była żona"„Rozwód rodziców był dla mnie dramatem. Próbowałam uwieść swojego ojczyma, żeby się go pozbyć i mieć mamę dla siebie"
Temat: Zdradziłam męża i teraz rozpada mi się małżeństwo. Piszę do Was, ponieważ sama już nie mam pomysłu co i jak zrobić, żeby ratować ten związek. Wszystko zaczęło się od tego, że mąż trafił do ZK. Tak- to chyba był początek zdarzeń, które teraz finalizują się moim a może i naszym dramatem. Po tym, jak męża zabrano zostałam sama z dziećmi. W koszmarnej sytuacji zarówno psychicznej, jak i materialnej.. Najbliższa rodzina raczej się nami nie interesowała. Albo mieli nas w nosie, albo ograniczali się do pomocy materialnej w stopniu nie pozwalającym nam na śmierć głodową. O pracy mogłam tylko pomarzyć- córeczka jest mała, chorowita- nie dało rady podjąć zatrudnienia. Więc bieda aż piszczała po kątach. Zasiłki z MOPS-u były absolutnym minimum. Słowem dno i kupa mułu. Było mi skrajnie ciężko, ale już mi się wydało, że się "ogarnęłam" psychicznie ( choć nie obce mi były myśli samobójcze) znalazłam sobie "cel"- sprawić, żeby mąż otrzymał przerwę w odbywaniu kary- w sumie jedyny nasz ratunek przed upadkiem na samo dno ekonomiczne. I wtedy stało się tak, że pieniędzy nie było, dzieci były, w domu znów obudziła się nędza i zjawił się "on". Chyba wyczuł "łatwą ofiarę", bo zaproponował "układ"... Wiadomo- coś za coś... A ja- jak ostatnia idiotka na to poszłam. Spotkaliśmy się cztery razy. On miał co chciał, ja miałam za co kupić najpotrzebniejsze rzeczy do domu, czym w piecu napalić.... A później mąż dostał tą wymarzoną przeze mnie i wyśnioną przerwę. i już następnego dnia dowiedział się o tym... Przyznaję się- kłamałam. umniejszałam swoją winę, nie chciałam o wszystkim powiedzieć. A on drążył i drążył. Teraz wie o wszystkim. I teraz po ponad trzech miesiącach wszystko się sypie. On widzi tylko sam fakt i to, co zrobiłam. Ja widzę też powody, które mnie do tego skłoniły. Dla niego są to tylko czcze wymówki, bo " mogłam przecież coś wymyślić" Nie musiałam zrobić z siebie pani lekkich obyczajów. Rozumiem go. Bo to nie jest łatwe ani proste. Zmagam się z poczuciem winy, Teraz on mówi o rozwodzie. Pewnie i ma rację i prawo tak zrobić. Ale ja go przecież kocham... I już nie wiem co zrobić, żeby odwrócić bieg wydarzeń... Gośka J. Urząd Wojewódzki/Wydział Bezpieczeństwa i Zarządzania Kr... Temat: Zdradziłam męża i teraz rozpada mi się małżeństwo. Monika Wełna:Dla niego są to tylko czcze wymówki, bo " mogłam przecież coś wymyślić" Hm...on wymyślił ZK, w którym niczego mu nie brakowało. Miał żarcie za darmo, kolegów, telewizję itd...Ty za to zostałaś bez środków do życia. Szkoda, że on nie widzi w tym swojego wkładu. Za co go zamknęli? Nie musiałam zrobić z siebie pani lekkich obyczajów. Na tamtą chwilę musiałaś wykarmić dzieci i nie myślałaś o ewentualnych "konsekwencjach". Każdy popełnia błędy. Robiłaś to dla dzieci, by im było ciepło. Nie bądź dla siebie zbyt go. Bo to nie jest łatwe ani proste. Zmagam się z poczuciem winy, Biedulek...Teraz on mówi o rozwodzie. Pewnie i ma rację i prawo tak zrobić. Ale ja go przecież kocham... I już nie wiem co zrobić, żeby odwrócić bieg wydarzeń... Szkoda, że kiedy doprowadził do biedy swoją rodzinę nie widział w tym swojej winy i Waszego prawa do godnego życia. Gośka J. Urząd Wojewódzki/Wydział Bezpieczeństwa i Zarządzania Kr... Temat: Zdradziłam męża i teraz rozpada mi się małżeństwo. Monika Wełna: Jakie masz wykształcenie? Co robiłaś zawodowo? Czy Twój mąż miał wcześniej problemy z prawem? Za co go wsadzili? Pytałaś w MOPSie o szkolenia dla wykluczonych zawodowo (PAW - taki mają program)? Jak myślisz-czemu rodzina niechętnie Ci pomaga? On Cię zmusił do małżeństwa?Gośka J. edytował(a) ten post dnia o godzinie 19:56 Rafał Winnicki PKO BP Departament Restrukturyzacji i Windykacji Klienta ... Temat: Zdradziłam męża i teraz rozpada mi się małżeństwo. Monika Wełna:I już nie wiem co zrobić, żeby odwrócić bieg wydarzeń... Biegu zdarzeń nie odwrócisz.... jeżeli zrobiłaś to z powodów materialnych to nie masz się czego wstydzić - musiałaś zapewnić byt rodzinie, którego "on" nie był w stanie zapewnić.... To on ma powód do wstydu, że nie zapewnił Wam bezpieczeństwa. Życie płynie dalej, skup się na dzieciach. RaV Temat: Zdradziłam męża i teraz rozpada mi się małżeństwo. Zrobiłaś to dla dzieci. To Ty poświęciłaś własne poczucie godności aby zapewnić im jakikolwiek sposób na przetrwanie. Martwiące jest to, że Twój mąż był w ZK. Czy on jest wobec Ciebie agresywny? Czy upokarza Cię psychicznie lub fizycznie w tym momencie? Jesteś zbyt ostra dla siebie. Zostałaś sama bez środków do życia. Nie miałaś w nikim oparcia. A już na pewno nie miałaś i nie masz go w mężu. Jeszcze na dodatek to dzięki Tobie jest teraz na wolności. Nie pozwól, aby niszczył Ciebie za to, że sam nie jest w stanie zapewnić bytu rodzinie. Co innego zdrada wynikająca z chwilowego zadurzenia a co innego sprzedanie siebie samej dla dobra potomstwa. Marek G. Patrz, którędy idziesz byś nie stąpnął na kawałek Lasu pr... Temat: Zdradziłam męża i teraz rozpada mi się małżeństwo. Rzeczywiście nie ma sensu sprawy "rozbijać na atomy". W tej sytuacji, o której piszesz nie ma winnych. Spróbuj postawić mężowi sprawę jednoznacznie i twardo. Oczywiście męska duma jest naruszona, ale to kwestia podejścia. Nie znam człowieka, ale jeśli będziesz rozmawiać z pozycji "zrobiłam źle i jestem kobietą upadłą" oboje przegracie. 3maj się. Temat: Zdradziłam męża i teraz rozpada mi się małżeństwo. Ale przepraszam,czy mąż będąc w wiezieniu też sobie pozwolił na "ujście" swojemu napięciu? Temat: Zdradziłam męża i teraz rozpada mi się małżeństwo. Odpowiem "hurtowo". Więzienie oczywiście było konsekwencją wcześniejszych nieodpowiedzialnych zachowań męża. W skrócie- prowadził pod wpływem alkoholu. Podczas jego nieobecności musiałam zrezygnować z pracy, na której bardzo mi zależało, o którą walczyłam, i która mogła zapewnić godziwe warunki życia nie tylko mnie i dzieciakom, ale także i jemu. Wykształcenie mam zasadnicze. A rodzina się wypięła, bo " jak sobie wzięłaś takiego męża- to tak masz". A moja teściowa wręcz stwierdziła, że to moja wina, że on trafił do ZK. On tam za kratami był "kryształowy". Tak o sobie mówi i wprost powiedział, że wolałby nie wychodzić, niż wyjść i dowiedzieć się co powód raczej nie ma dla niego większego znaczenia. Temat: Zdradziłam męża i teraz rozpada mi się małżeństwo. A gdybyś miała powiedzieć za co go kochasz? Jakie korzyści, wartości wynosisz z tej relacji? Pomiń przy tym proszę fakt, że jest mężem i ojcem twoich dzieci. Temat: Zdradziłam męża i teraz rozpada mi się małżeństwo. A kocha się "za coś", czy tak po prostu??? Nigdy nie robiłam bilansu zysków i strat. Ale wiem na pewno, że potrzebuję jak powietrza jego ciepła i miłości, akceptacji. konto usunięte Temat: Zdradziłam męża i teraz rozpada mi się małżeństwo. Kochanie "tak po prostu" powinno odnosić się wyłącznie do dzieci. Z takiego podejścia do partnerstwa rodzą się tysiące tomików poezji. Temat: Zdradziłam męża i teraz rozpada mi się małżeństwo. Uderzyły mnie Twoje słowa, że potrzebujesz jego miłości i akceptacji jak powietrza. Jak powietrza to potrzebujesz tylko powietrza. Wiem co piszę, bo kiedyś to przerabiałam sama. To pragnienie miłości jakiejś osoby, która w dodatku nie ma specjalnie potrzeby okazywania Ci takich uczuć, a może nawet ich doznawania, to jest bajeczka, którą sobie same opowiadamy. Fikcja, snucie marzeń, życie mrzonkami. Ja widzę to tak, jakby okazywanie przez niego miłości i akceptacji usprawiedliwiło w Twoich oczach uprawianie seksu za pieniądze. Ale tak naprawdę to Ty oceniasz ten fakt nagannie, Ty tego nie akceptujesz. Wydaje mi się, że gdybyś oceniała się całkiem inaczej, skrajnie: Jestem dumna z tego, że jestem silną kobietą, dobrą matką, że dla dobra moich dzieci zdecydowałam się "puścić za kasę", mimo, że to łamało moje zasady, że wolałabym być "porządną" a nie "upadłą" kobietą. Ale mimo to, zapewniłam konieczne do życia pieniądze sobie i dzieciom. Dałam radę. Gdybyś tak to oceniała, to zdanie Twojego męża nie dotykało by Cie tak bardzo a może i wcale. A jak chciałby odejść to zachowałabyś wspomnienia z waszego życia i puściła go wolno. Ty jesteś taka- jesteś zdolna uprawiać seks za pieniądze, żeby Twoje dzieci miały co jeść. Więc On musi to przyjąć, jeżeli chce być z Tobą a potem, jak mu zależy żeby się to nie powtórzyło, to niech nie wsiada po pijaku za kierownicę. A jak nie umie się z tym pogodzić, to niestety Ty wpływu na to nie masz i możesz sobie stawać na rzęsach. Moim zdaniem jest 1:1 mąż miał gdzieś ryzyko i jechał po pijanemu, odsiedział swoje i wyszedł, może się czegoś nauczył. Ty też zaryzykowałaś, teraz Twoje małżeństwo jest na zakręcie. Nie wiadomo jak się skończy, niezależnie od rezultatu żyjesz dalej. Z każdej sytuacji,nawet najgorszej można wyciągnąć jakieś korzyści. Jest to opisane w przysłowiu "co mnie nie zabije to mnie wzmocni"Monika Cichoń edytował(a) ten post dnia o godzinie 10:32 Temat: Zdradziłam męża i teraz rozpada mi się małżeństwo. Monika Wełna: A kocha się "za coś", czy tak po prostu??? Nigdy nie robiłam bilansu zysków i strat. Ale wiem na pewno, że potrzebuję jak powietrza jego ciepła i miłości, akceptacji. Świadomość jest dobra. To taka kontrola jakości. Jak wiesz za co kochasz, to wiesz kiedy miłość przestaje być miłością, a staje się tylko uzależnieniem. Na ile w skali od 1-10 (10=max) oceniasz miłość, ciepło i akceptację, które otrzymujesz od męża? Temat: Zdradziłam męża i teraz rozpada mi się małżeństwo. Monika Wełna: A kocha się "za coś", czy tak po prostu??? Nigdy nie robiłam bilansu zysków i strat. Ale wiem na pewno, że potrzebuję jak powietrza jego ciepła i miłości, akceptacji. Monika, jakie ty widzisz wyjście z sytuacji? Jak chciałabyś, aby wasze życie sie ułożyło? Jak twój mąż widzi przyszłość i co ma mu dać rozwód? pozdrawiam ciepło Temat: Zdradziłam męża i teraz rozpada mi się małżeństwo. Monika Wełna: Piszę do Was, ponieważ sama już nie mam pomysłu co i jak zrobić, żeby ratować ten związek. Wszystko zaczęło się od tego, że mąż trafił do ZK. Tak- to chyba był początek zdarzeń, które teraz finalizują się moim a może i naszym dramatem. Po tym, jak męża zabrano zostałam sama z dziećmi. W koszmarnej sytuacji zarówno psychicznej, jak i materialnej.. Najbliższa rodzina raczej się nami nie interesowała. Albo mieli nas w nosie, albo ograniczali się do pomocy materialnej w stopniu nie pozwalającym nam na śmierć głodową. O pracy mogłam tylko pomarzyć- córeczka jest mała, chorowita- nie dało rady podjąć zatrudnienia. Więc bieda aż piszczała po kątach. Zasiłki z MOPS-u były absolutnym minimum. Słowem dno i kupa mułu. Było mi skrajnie ciężko, ale już mi się wydało, że się "ogarnęłam" psychicznie ( choć nie obce mi były myśli samobójcze) znalazłam sobie "cel"- sprawić, żeby mąż otrzymał przerwę w odbywaniu kary- w sumie jedyny nasz ratunek przed upadkiem na samo dno ekonomiczne. I wtedy stało się tak, że pieniędzy nie było, dzieci były, w domu znów obudziła się nędza i zjawił się "on". Chyba wyczuł "łatwą ofiarę", bo zaproponował "układ"... Wiadomo- coś za coś... A ja- jak ostatnia idiotka na to poszłam. Spotkaliśmy się cztery razy. On miał co chciał, ja miałam za co kupić najpotrzebniejsze rzeczy do domu, czym w piecu napalić.... A później mąż dostał tą wymarzoną przeze mnie i wyśnioną przerwę. i już następnego dnia dowiedział się o tym... Przyznaję się- kłamałam. umniejszałam swoją winę, nie chciałam o wszystkim powiedzieć. A on drążył i drążył. Teraz wie o wszystkim. I teraz po ponad trzech miesiącach wszystko się sypie. On widzi tylko sam fakt i to, co zrobiłam. Ja widzę też powody, które mnie do tego skłoniły. Dla niego są to tylko czcze wymówki, bo " mogłam przecież coś wymyślić" Nie musiałam zrobić z siebie pani lekkich obyczajów. Rozumiem go. Bo to nie jest łatwe ani proste. Zmagam się z poczuciem winy, Teraz on mówi o rozwodzie. Pewnie i ma rację i prawo tak zrobić. Ale ja go przecież kocham... I już nie wiem co zrobić, żeby odwrócić bieg wydarzeń... Pani Moniko Kieruję te słowa zarówno do Pani jak również i do Pani męża. Pozwoli Pani,że nie odniose sie tu do oceniania ani słuszności ani zasadności tego co Pani zrobiła,żeby zapewnić JEDZENIE I PODSTAWOWE POTRZEBY DZIECIOM Nie mam do tego ani moralnego prawa ani odpowiedniej wiedzy co do okoliczności i nie jest ona mnie do niczego potrzebna. nATOMIAST NAPISAŁA pANI BARDZO ISTOTNA W SUMIE INFORMACJE,KTÓRA ZARÓWNO DLA pANI JAK I pANI MĘZA WSKAZUJE, ŻE TAK NA PRAWDĘ TO TYLKO NA SIEBIE MOŻECIE LICZYĆ A gdzioe te stada 'ludzkich hien i pasożytów",którzy 'podocxzepiani byli do Was jak było wszystko w porządku"??!!!!!!!!!!!!! A gdzie Ci,którzy są WASZĄ RODZINA?!!!!!!!!!!!,BO TZW"PARĘ GROSZY" jako pomoc to jest istotna rzecz,ale czy wszystko? Myślę,że Pani Mąż powinien być wdzięczny losowi,że ma tak silną Kobietę,która nie zawacha sie przed niczym dla dobra Rodziny. A podstawowe pytanie CZY MIAŁ GDZIE WRÓCIĆ I CZY OBOK SIEBIE MA OSOBĘ KTÓRA CHCE STANĄĆ OBOK?!!!!!!! Proszę pamiętać,ż "rany po pobycie TAM i niejednokrotnie nie tylko psychiczne" goja się bardzo długo,i raczej zamiast myśleć o rozwodzie sądzę,że powinniście może poprosić o wsparcie albo psycholaga albo mąż niech odszuka Fundacje a jest ich kilka stworzone przez ludzi i dla ludzi,którzy tam byli. Natomiast jesli już to tak naprawdę może powinniście razem zweryfikować Waszych"PRZYJACIÓŁ" I "RODZIN" pod kątem tego gdzie byli jak byliście w potrzebie?!!!!!!!! I nie wsłuchujcie się w te różne "madre głowy"moralizujace,bo jedyne co potrafia to jak widac "pouczać"i"nauczać" a w szczególności jak na własnym tyłku nie doświadczyli tego a maja wiedzę z "magla", Teraz tak na prawdę to Pani walka o rodzine sie zaczyna i Pani mąż też powinien zobaczyć i zrozumieć,że tak na prawdę ma obok siebie kogoś kto go na prawdę kocha i jest to JEDYNA OSOBA NA KTÓRA MOŻE LICZYĆ W POTRZEBIE!!!!!!!!!! a JAK JUŻ PRAGNIE ZEMSTY TO NIECH PANI DA MU RAZ LEGALNIE"PÓŚĆ NA BABY"(przepraszam za te baby} i będzie remis. Tylko,żeby nie wpadł "w nałóg jak by co. Pozdrawiam Ponieważ w tym temacie posiadam rzetelną i prawdziwą wiedzę(a nie maglarskie nowinki) to ,a moga Wam sie przydać to skontaktujcie sie napriv. Proponuję tylko może takie małe doświadczenie .... USIĄDŹCIE OBOK SIEBIE TAK BEZ EMOCJI POPATRZCIE NA DZIECI I NIECH KAŻDE Z WAS ZASTANOWI SIĘ CO CHCECIE ZAFUNDOWAĆ TYM DZIECIAKOM I CZYM ONE SOBIE NA TO ZASŁUŻYŁY NA TO PIEKŁO KTÓRE CHCECIE IM ZAFUNDOWAĆ. pozdrawiam Temat: Zdradziłam męża i teraz rozpada mi się małżeństwo. Teraz stoimy na rozdrożu. Zapytałam go, co go przy mnie trzyma, skoro jestem taka zła, tak bardzo go skrzywdziłam. I on tego nie wie. Niby nie akceptuje faktów, niby jestem ...( tu proszę wstawić epitety dotyczące pań nieciężkich obyczajów), niby to bez sensu...A jednak nie zdobędzie się na rozwód. Nie wiem, czy czeka, aż ja pierwsza zrobię ten krok, czy liczy na to, że zmusi mnie do tego swoim zachowaniem... Nie zatrzymywałabym go przy sobie na siłę. Ale kiedy mu powiedziałam, że jest ze mną, bo potrzebuje mknie do kontynuacji przerwy w odbywaniu kary- to oczywistym jest to, że bez mojej pomocy nie ma szans na dalszą chwilkę wolności. Bo to ja ją wychodziłam, wyprosiłam, wybłagałam. Bo to ja stałam na głowie, żeby przekonać sąd, że on MUSI wyjść, być z nami. I wyszedł. Jako jedyny z kilkudziesięciu osób starających się o to. Ale to teraz już się nie liczy w jego oczach. Rzucił mi to w twarz jak jakiś ochłap. I następna rzecz- bo TAM mi się chciało robić to i tamto- a z nim mi się nie chce. A mnie się nie chce- bo w głowie aż huczy od kłopotów i nie mogę się uwolnić od tego nawet w nocy. Nie potrafię mu tego wytłumaczyć... Jestem coraz bardziej bezradna, bo cokolwiek bym nie zrobiła, cokolwiek nie powiedziała- to moje słowa, zanim trafią do niego w magiczny sposób tracą sens i znaczenie jakie im nadałam. On wywleka je na drugą stronę. I z góry zakłada, że kłamię. Bo kiedy się dowiedział o tym co zrobiłam to od razu nie " wyspowiadałam się", tylko starałam się przemilczeć pewne fakty. Ze strachu i żeby nie ranić jeszcze bardziej. A- jego zdaniem- powinnam od razu wszystko powiedzieć. Rozmawiał z tamtym człowiekiem, wypytywał go o szczegóły. Najbardziej intymne teraz jeśli moje słowa różnią się w jakiś sposób od tego, co on mu powiedział- to znaczy, że kłamię. Nie potrafię tego zwalczyć.... To wszystko mnie przerasta. Jestem już zmęczona... Temat: Zdradziłam męża i teraz rozpada mi się małżeństwo. Monika Wełna: Teraz stoimy na rozdrożu. Zapytałam go, co go przy mnie trzyma, skoro jestem taka zła, tak bardzo go skrzywdziłam. I on tego nie wie. Niby nie akceptuje faktów, niby jestem ...( tu proszę wstawić epitety dotyczące pań nieciężkich obyczajów), niby to bez sensu...A jednak nie zdobędzie się na rozwód. Nie wiem, czy czeka, aż ja pierwsza zrobię ten krok, czy liczy na to, że zmusi mnie do tego swoim zachowaniem... Nie zatrzymywałabym go przy sobie na siłę. Ale kiedy mu powiedziałam, że jest ze mną, bo potrzebuje mknie do kontynuacji przerwy w odbywaniu kary- to oczywistym jest to, że bez mojej pomocy nie ma szans na dalszą chwilkę wolności. Bo to ja ją wychodziłam, wyprosiłam, wybłagałam. Bo to ja stałam na głowie, żeby przekonać sąd, że on MUSI wyjść, być z nami. I wyszedł. Jako jedyny z kilkudziesięciu osób starających się o to. Ale to teraz już się nie liczy w jego oczach. Rzucił mi to w twarz jak jakiś ochłap. I następna rzecz- bo TAM mi się chciało robić to i tamto- a z nim mi się nie chce. A mnie się nie chce- bo w głowie aż huczy od kłopotów i nie mogę się uwolnić od tego nawet w nocy. Nie potrafię mu tego wytłumaczyć... Jestem coraz bardziej bezradna, bo cokolwiek bym nie zrobiła, cokolwiek nie powiedziała- to moje słowa, zanim trafią do niego w magiczny sposób tracą sens i znaczenie jakie im nadałam. On wywleka je na drugą stronę. I z góry zakłada, że kłamię. Bo kiedy się dowiedział o tym co zrobiłam to od razu nie " wyspowiadałam się", tylko starałam się przemilczeć pewne fakty. Ze strachu i żeby nie ranić jeszcze bardziej. A- jego zdaniem- powinnam od razu wszystko powiedzieć. Rozmawiał z tamtym człowiekiem, wypytywał go o szczegóły. Najbardziej intymne teraz jeśli moje słowa różnią się w jakiś sposób od tego, co on mu powiedział- to znaczy, że kłamię. Nie potrafię tego zwalczyć.... To wszystko mnie przerasta. Jestem już zmęczona... Pani Moniko. Poza tym faktem,który już miał miejsce jest też codziennosć i brutalne zderzanie sie z rzeczywistością. Proszę pamietać,że w całej sytuacji bez wzgledu na motywacje i i koniecznosc dnia codziennego,patrząc od strony faceta to Pani w jakis sposób do tego si przyczynila i a biorąc pod uwage ,że maz był gdzie był o czym pisałem wczesniej niech Pani nie liczy,że to tak łatwo i szybko sie zapomina. To tkwi w facecie i tylko od niego zalezy czy i kiedy to "przetrawi". Pisze Pani,że "rozmawiał z tym facetem i wypytywał o szczegóły zamiast tak po mesku .......no moze nie bo jesyt na 'warunku",a własnie prosze zauważyć,że to tylko przerwa w odbywaniu kary i trzeba tam bedzie wrócić razem z tym co sie zdarzyło. Tylko ten to zrozumie jaki to ciezar kto z tym sie zetknal osobiscie. Trudno tu dawać jakieś rady, podtrzymuje jednak,żebyscie Państwo skorzystali z psychologa,albo przynajmniej z pomocy przez jedna z Fundacji ,już sama rozmowa męża z osobami,ktore to "odrabiały" powinna wiele mu pomóc,ale i Pani bo tam pokażą Pani jak postępować aby tego nie zniszczyć. Musi sie Pani uzbroić we wręcz anielska cierpliwosć i dac mu czas na "trawienie",co nie znaczy,ze zagłaskiwać go na śmierć albo drążyć w nieskończonosc. Przejdźcie po prostu na dzis do codziennosci,a czas sam zweryfikuje Waszę relacje. W KAŻDYM JEDNAK PRZYPADKU DOBREM BEZWZGLĘDNYM SĄ DZIECI I ICH PSYCHIKA JAK SIE ROZSTANIECIE.!!!!!!!!!!! Czasami jednk zapominamy,że drugi człowiek z którym jesteśmy też mysli i czuje,pełnojest wszędzie takich wszechwiedzących doradców jatrzących jedynie w temacie na który nie powinni sie wypowiadać,ale zawsze dana sprawa,sytuacja jest specyficzna i dotyczy wyłacznie tych osób,a nie uogólniemn,i tak na prawdę to Wy jedynie możecie z tym dać radę. Pozdrawiam i życzę powodzenia. Sławek Małgorzata A. Żywiołu nie da się przewidzieć ....jestem żywiołem . Temat: Zdradziłam męża i teraz rozpada mi się małżeństwo. Moniko ....zmień proszę opis bo sądzę, że nie do końca pasuje do Ciebie :) Widzę, że wina spadała wyłącznie na Ciebie, a moim zdaniem była wynikiem toku wydarzeń . Wpadałaś w sidła, które niestety nastawiła Twój mąż, który powinien być opoką rodziny, a za swoje zachwianie trafił do "sanatorium". Czy tam mając wikt i opierunek myślał o tym w jakiej sytuacji Was zostawił ? Stało się źle, nie powiem że nie, ale większość osób zrobiłaby tak nie zdradziłaś uczucia do niego, bardziej zdradziłaś samą siebie, ale chyba nie miałaś zbyt wielu możliwości w ratowaniu rodziny. Kochasz go... jeśli i on Cię kocha równie mocno, to dobrze się nad tym wszystkim zastanowi i z czasem zapomni. :) Pozdrawiam :) Anna S. Specjalista ds. Kontrolingu Temat: Zdradziłam męża i teraz rozpada mi się małżeństwo. Moniko, bardzo Tobie współczuję. Z tego, co piszesz wydaje mi się, że jesteś konkretną kobietą, silną, mocno stojącą na ziemi...choć może w tej chwili wytrąconą z równowagi. Myślę, że i Tobie i mężowi jest ciężko. Jeśli Twój mąż nie jest lekkoduchem i jazda po alkoholu nie była u niego rutyną, to pewnie też odczuł pobyt w ZK. Czasami robimy coś bezmyślnie, łudząc się, że nam się upiecze i dopiero konsekwencje tego uczą nas pokory. Być może On też z tego okresu ma trudne sprawy do "przerobienia". To jedno... Druga rzecz - żadna matka nie chce widzieć swoich dzieci w nędzy...każda zrobi, co może, żeby je przed tym ochronić. Może był na to inny sposób, ale tak jak powiedziałaś - facet widział Twój problem i to wykorzystał. Poza tym niezły z niego drań, jeśli teraz szczegóły mężowi opowiada. Monika, nie dręcz się tym- było minęło, żyć trzeba dalej. Jak człowiek jest na dnie, to popełnia błędy. Ale upadamy po to, żeby się podnieść... Podnieść się i nauczyć czegoś. Moniko, wyjdziesz z tego i też się nauczysz - będziesz silniejsza, pewniejsza siebie i może poznasz na czym polega tak naprawdę miłość. W Waszej sytuacji jest problem urażonych jego uczuć, męskiej dumy, wzgardy... Beż względu na powód, to zawsze boli. No tak już mamy... Zrozumieć powód zdrady to jedno, a wybaczyć to drugie. Bo musiałby Tobie mąż wybaczyć, żebyście mogli dalej żyć razem. A na czym polega wybaczenie? Według mnie "wybaczyć" to nie pozwolić by dane zdarzenie obróciło "monetę" miłości na jej drugą stronę - stronę nienawiści, pretensji, zemsty. jeśli wybaczam, to mam "pokój" z tą osobą. Nie wracam do problemu. Jednak można komuś wybaczyć, a jednak odejść. Bo czasami sprawy zajdą tak daleko, że już nie da się razem być. Za dużo zadanego bólu. Jeśli macie miłość, to dacie radę. Może przydałaby się pomoc psychologa, mediatora rodzinnego. Moniko, warto walczyć o związek, jeśli jest miłość, wzajemny szacunek. Jeśli nie, to tkwienie razem z lęku przed samodzielnym życiem, przez uzależnienie, z poczucia winy czy obowiązku, nie ma sensu. Związek to nie miejsce do poświęceń. I jeszcze, jeśli chodzi o dzieci... Dzieci mają większe piekło w domu bez miłości, gdzie awantury i kłonie...gdzie nienawiść. Niekiedy więcej miłości i dobroci, spokoju mają, kiedy rodzice są osobno. Moniko, wiem, bo jestem po rozwodzie i sama wychowuję i w zasadzie utrzymuję dwójkę dzieci. Powodzenia, musisz wierzyć w siebie i w to, że wszystko się ułoży... Źródłem Twojego spokoju, szczęścia i dobrobytu nie jest mąż,a Opatrzność, która czuwa nad Tobą. Tylko poproś o pomoc... konto usunięte Temat: Zdradziłam męża i teraz rozpada mi się małżeństwo. Sławomir Cherubinski: Poza tym faktem,który już miał miejsce jest też codziennosć i brutalne zderzanie sie z rzeczywistością. Echch... Nie ma to jak dobre słowo na początek dnia... Ale do adremu. Monika postąpiła źle i nic jej nie usprawiedliwia, poza emocjami związanymi z taką, a nie inną sytuacją. I tyle w tym temacie. Sprawa zamknięta - było, minęło. Facet powinien był już się otrząsnąć, wybaczyć i zrobić coś, aby ponownie do takiej sytuacji nie doszło. A jak ma uraz i doła z tego tytułu, to powinien obić mordę temu, który wykorzystał mu zonę. Moniko jakakolwiek próba dyskusji z nim nie pomoże - wyraźnie widać, ze jest zainteresowany utrzymaniem Cię w poczuciu winy i nie oczekuj od niego wybaczenia. Tak mu jest wygodnie. I ten stan rzeczy raczej się nie zmieni przez długi czas, a jedyne na co możesz liczyć, to nerwica. I przyzwyczaj się do tej myśli. Życie toczy się dalej, a jedyne ruchy jakie powinnaś wykonać, to zapewnienie dzieciom bezpieczeństwa socjalnego. Powodzenia :-)
mąż chce rozwodu bo go zdradziłam